Junak RX One 125 – moja subiektywna opinia z objazdu Podlasia
Nie każdy dzień nadaje się na wielką wyprawę, ale każda przejażdżka może mieć swój urok – nawet ta „w koło komina”. Tym razem padło na Junaka RX One 125 i krótką podróż po Podlasiu: z Białegostoku przez Supraśl, Kruszyniany, Krynki i Sokółkę, z powrotem do domu. Nie był to test motocyklowy w pełnym tego słowa znaczeniu, ale raczej moje osobiste odczucia i refleksje o tym sprzęcie – i o tym, co go otaczało. RX One to nie jest demon prędkości. To lekki, uniwersalny motocykl klasy 125, który można prowadzić z prawem jazdy kat. B – czyli wsiadasz i jedziesz. I dokładnie to zrobiłem. Na trasie Supraśl przywitał mnie spokojem i zapachem lasu, jak zawsze. Miasteczko skąpane w zieleni, gdzie aż chce się zatrzymać i po prostu być. Supraśl to nie tylko klimatyczne domki, ale też siedziba Monasteru Zwiastowania Przenajświętszej Bogurodzicy – ważnego ośrodka prawosławnego w Polsce. No i oczywiście – klimatyczne ścieżki rowerowo-piesze, które tylko czekają na odkrycie. Dalej Kruszyniany. Miejsce z duszą i historią. Tutaj czas zwalnia, a historia mówi sama przez się. Zatrzymałem się na obiad w Tatarskiej Jurcie – miejscu, które zyskało sławę w całej Polsce, a może i poza nią. Kruszyniany to przecież najstarsza tatarska wieś w Polsce, z pięknym XVIII-wiecznym meczetem i muzułmańskim cmentarzem. Tego klimatu nie da się podrobić. Kawałek dalej – Krynki. Małe miasteczko z ciekawą przeszłością i charakterystycznym, promienistym układem ulic, który zaprojektowano jeszcze w czasach rosyjskiego zaboru. Na środku ronda – dawny rynek, a dookoła promieniście rozchodzące się ulice, co czyni Krynki jednym z najbardziej nietypowych miejsc na mapie Podlasia. Kiedyś silny ośrodek żydowski, dziś spokojne miasteczko z nutą nostalgii. A później już Sokółka i droga do domu. Junak? No cóż – jest, jaki jest. Nie rozpędza się jak jak szalony, ale też nie miał takiego zadania. Ma wozić. Spokojnie, przewidywalnie. I to robi. Jako drugi motocykl albo wstęp do przygody na dwóch kółkach – czemu nie? Nie trzęsie, nie hałasuje, daje radę. Jak dla mnie – idealny na takie lokalne przeloty. To był dzień spokojny, trochę sentymentalny, z motocyklem, który nie dominuje podróży, tylko pozwala ją chłonąć. I o to w tym wszystkim chodzi.
Inne wpisy – motórzysta

Norwegia motocyklami | 2024
Nasza motocyklowa przygoda w Norwegii – relacja z wyprawy To była wyprawa, o której długo gadaliśmy, zanim w końcu zrobiliśmy ten pierwszy krok – czyli odpaliliśmy silniki i ruszyliśmy…

Biwak na Mazurach | 2022
Biwak, wspominki i internet sprzed czasów smartfona To był krótki, ale wyjątkowy wypad. Ten moment, kiedy człowiek po prostu musi gdzieś uciec — od hałasu, ekranów, pędu. Ruszyłem z…

Białowieża | 2024
Jesienny finał sezonu — motocyklem do Białowieży Każdy sezon kiedyś się kończy… ale skoro już trzeba się pożegnać, to niech to będzie po królewsku. A gdzie lepiej zamknąć motocyklowy…