Majówka 2025 – początek sezonu z kartaczami, koleją i westernem w tle
Sezon motocyklowy 2025 rozpoczął się tak, jak lubię najbardziej – bez spiny, bez tłumów, za to z drogą, zapachem wiosny i klimatem, który trudno opisać, ale wiadomo o co chodzi każdemu, kto choć raz ruszył gdzieś dalej na dwóch kołach. Plan był prosty: dwa dni jazdy, zero autostrad, maksimum frajdy. Zaczęło się od kierunku na bar „Młyn”, a tam na talerzu pojawiły się kartacze. Werdykt? Smakowo dają radę, rozmiar – średni. Ale jak człowiek głodny, to i tak smakuje jak uczta. Klimat baru też na plus – swojsko, bez udawania. Z pełnym brzuchem ruszyłem do piramidy w Rapie. Grobowiec rodem z Egiptu, ale schowany w mazurskich lasach. Trochę mistycyzmu, trochę historii i moment zadumy – lubię takie miejsca, gdzie człowiek czuje, że coś tu się działo. Potem była prawdziwa niespodzianka – muzeum kolejnictwa w Węgorzewie. Trafiłem idealnie – oprowadzała mnie pani, która 23 lata przepracowała na kolei. Historia w czystej postaci. Klimat jak z innej epoki, ale podany z pasją. Z Węgorzewa odbiłem na śluzę w Leśniewie – część nigdy niedokończonego kanału mazurskiego. Konstrukcja robi wrażenie, monumentalna, trochę zapomniana, ale przez to jeszcze ciekawsza. Następny kierunek to Wilcze Lotnisko – taka atrakcja dla ciekawskich. Samoloty i inne pojazdy które w większości można po dotykać czy wsiąść do nich. Nocleg miałem pod Mrągowem. A skoro już tam byłem, to jak nie zajrzeć do Mrongoville – miasteczka jak z westernu, kompletnie oderwanego od mazurskiej rzeczywistości. Saloon, dyliżansy, kapelusze… No trochę kicz, ale jak się to potraktuje z przymrużeniem oka – daje radę. W drodze powrotnej odbiłem jeszcze do kwatery Himmlera – miejsce raczej na szybko, nie ma tam aż takiego klimatu jak np. Wilczy Szaniec, ale lubię sprawdzać te mniej znane punkty z historii. Finał majówki to Twierdza Boyen w Giżycku – tu już pełen szacun. Dwie godziny chodzenia po murach, tunelach i bastionach. Czuć tu potęgę XIX-wiecznej architektury obronnej, ale też ducha przeszłości.
Na deser – lody w Tykocinie, klasyka. Słodki koniec krótkiej, ale konkretnej wyprawy. Co prawda były też pierogi, ale..
Podsumowanie?
Dwa dni, setki kilometrów + cała paleta emocji. Ale właśnie z takich drobiazgów składają się te najfajniejsze motocyklowe wspomnienia. To był idealny start sezonu – już wiem, że będzie dobry.
Inne wpisy – motórzysta

Motocyklami po Europie – Bałkany | 2023
Motocyklowa przygoda po Europie - Bałkany Na przełomie sierpnia i września 2023 roku, kiedy liście jeszcze nie zdążyły się zarumienić, ale w powietrzu czuć było już pierwsze oznaki…

Junak RX One na Podlasiu | 2023
Junak RX One 125 – moja subiektywna opinia z objazdu Podlasia Nie każdy dzień nadaje się na wielką wyprawę, ale każda przejażdżka może mieć swój urok – nawet ta…

Szutrami wzdłuż Biebrzy i Narwi na kartacze | 2025
W koło komina, czyli Podlasie w pigułce + konkurs z Aoocci C6 Pro Nie każda motocyklowa wyprawa musi kończyć się na drugim końcu Europy. Czasem wystarczy po prostu ruszyć z…